Wstaliśmy o 9:30 :-) Na, z założenia prostej i szybkiej, czynności stawiania masztu i zakładania silnika zeszło nam się prawie 2 godziny,ale dzięki temu wyruszyliśmy o godzinie 12:13- taty zdaniem pechowo,moim szczęśliwie. Opuściliśmy i tak już opustoszałą marinę i właśnie jesteśmy na Pisie,pełnej ostrych zakrętów (na których zwinna Mała świetnie sobie radzi), zwodniczych meandrów i czapli. A pogoda jest idealna,ciepło i świeci słonce. Powspominam to sobie za kilka dni gdy będzie lało. Tj. tata mówi,że będzie, ajfon,że nie. Jako optymistka chyba jednak będę wierzyć temu drugiemu.
P.S Tata upomina się, że wartą zanotowania jest informacja iż pod wszystkimi mostami w Piszu musieliśmy mieć złożony maszt. Mała wcale nie jest taka mała!
...chwilę po tym jak napisałam to zdanie,nieoczekiwanie zza zakrętu wyłonił się kolejny most. I uwaga, przed nim też musieliśmy złożyć maszt.